Fryderyki

Fryderyki są chyba najbardziej znaną polską nagrodą muzyczną.
Pamiętam jak za małolata jarałem się całym tym wydarzeniem. Dziwiło mnie również to, że tak gardzi nimi Kazik, który wydawał się równym i niegłupim gościem.


Ale to było za małolata. Po pierwsze "byłem wtedy głupim gnojem" i nie kumałem wielu rzeczy. Na przykład tego, że nie ma to najmniejszego związku z tym, co podoba się a jest to zdanie akademii. Co prawda w tamtych czasach (lata '90), to co podobało się dziennikarzom i to co podobało się ludziom było dosyć zbliżone, bo nie było internetu i jedyne źródło, gdzie można było eksplorować muzykę to Media tradycyjne. Czasy wielkich wytwórni, lobbingu, układów i piractwa. To co promowała wytwórnia, na mocy różnego rodzaju umów trafiało do mediów i była to z grubsza jedyna dostępna muzyka.

Jeszcze dodam powszechne piractwo, które nie pomagało w mierzeniu popularności artystów. Oficjalne zestawienia sprzedażowe mogły być znacznie wyłączone, choć we Fryderykach nie o sprzedaż i tak chodzi, tylko o "opinię akademii".

Wczoraj bardzo dobry materiał na temat Fryderyków wypuścił Jacek Adamkiewicz, wyjaśnia trochę kwestii jak to działa i zachodzi w głowę o co w ogóle w tym chodzi.


Czy ta nagroda jest jeszcze w jakikolwiek sposób potrzebna? Teraz poza tym, że sprzedaż płyt jest łatwo mierzalna, co więcej można nawet policzyć poszczególne odtworzenia numerów. Według mnie opinia akademii już nic nie wnosi, tym bardziej że jest ona dalece odległa od opinii słuchaczy. Już same nominacje są kuriozalne, baaa same zasady nominowania (znowu odsyłam do Jacka).

Jeżeli jakieś nagrody byłyby sensowne, to takie przuznawane na zasadzie prawdziwej, łatwo mierzalnej w dzisiejszych czasach popularności.

Komentarze